Arcybiskup
Stanisław Gądecki
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Metropolita Poznański
Był mąż, z łaski Bożej i z imienia „Błogosławiony”[Benedictus].
950-lecie opactwa w Lubiniu (11.07.2020)
Z wielką radością przeżywamy dzisiaj jubileusz 950 lat istnienia benedyktyńskiego opactwa w Lubiniu. Jest ono tylko ok. 100 lat młodsze od daty chrztu Mieszka I. Ileż pokoleń ludzkich przeminęło w tych 950 latach? Ile wojen i katastrof przeszło przez naszą ojczyznę? Ile ludzkich instytucji powstało i upadło a tymczasem opactwo lubińskie – chociaż z przerwami – nadal trwa. Skąd się bierze jego niezwykła jak na ludzkie stosunki trwałość?
Starając się odpowiedzieć na to pytanie – w świetle dzisiejszych czytań – warto rozważyć cztery kwestie: mądrość Prawa Mojżesza, Mądrość Chrystusa, mądrość św. Benedykta i mądrość lubińskich benedyktynów.
- DROGA MĄDROŚCI PRAWA MOJŻESZA
Pierwszą odpowiedź na to pytanie, o sposób w jaki możemy osiągnąć trwałość naszego życia i naszych dzieł, daje nam usłyszany dziś fragment Księgi Przysłów. Jego autor uczy nas w nim o dwóch sposobach życia człowieka; poucza o drodze „mądrych” i drodze „głupich”.
Pierwsza z tych dróg polega na budowaniu własnego ludzkiego w świetle słowa „mądrości” Bożej. A chociaż Księga Przysłów nie utożsamia tak wyraźnie „mądrości” z Prawem Mojżesza, jak to czynią np. Księga Syracha czy Księga Barucha („Tym wszystkim jest księga przymierza Boga Najwyższego, Prawo, które dał nam Mojżesz, jako dziedzictwo plemionom Jakuba” (Syr 24,23)), to jednak również dla niej istotą wspomnianej „mądrości” jest Prawo Mojżesza: „Kto gardzi Prawem, chwali grzesznika, kto strzeże Prawa, jemu przeciwny” (Prz 28,4).
Mądrość Prawa Mojżesza jest tutaj traktowana jako „źródło życia” (Prz 13,14; 16,22), „droga życia” (Prz 6,23; 10,17), „drzewa życia” (Prz 11,30; 13,12), jako samo „życie” (Prz 4,13; 8,35). Jej początkiem, szkołą i pełnią jest bojaźń Boża (1,7; 2,5-8; 9,10; 10,27; 15,33), czyli zachowywanie Bożych przykazań. To ona – mądrość Prawa – zapewnia człowiekowi pomyślność i długie życie:
„Szczęśliwy, kto mądrość osiągnął, mąż, który nabył rozwagi:
bo lepiej ją posiąść niż srebro, ją raczej nabyć niż złoto,
Zdobycie jej lepsze od pereł, nie równe jej żadne klejnoty.
W prawicy swej trzyma ona dni długie, w lewicy – bogactwo, pomyślność;
jej drogi drogami miłymi, ku szczęściu wiodą wszystkie jej ścieżki.
Dla tego, co strzeże jej, drzewem jest życia, a kto się jej trzyma – szczęśliwy”
(Prz 3,13-14)
W tym sensie człowiek „mądry” – wyposażony w wolną wolę – czyni to, co się Bogu podoba a unika tego, co się Bogu nie podoba (Prz 1,33; 2,11-12,20). Wszyscy, którzy trzymać się będą tej „mądrości” Prawa żyć będą a ich dzieła – chociaż poddane wstrząsom i wichrom dziejowym – będą długowieczne. Natomiast „głupcy” – odrzucając „mądrość Prawa” – skazują siebie i swoje dzieła na rychły koniec. „Tą mądrością jest księga przykazań Boga i Prawo trwające na wieki. Wszyscy, którzy się go trzymają, żyć będą. Którzy je zaniedbują, pomrą” (Ba 4,1).
- DROGA MĄDROŚCI CHRYSTUSA
Drugą odpowiedź na pytanie: jak żyć mądrze i zapewnić trwałość naszym dziełom daje nam Ewangelia św. Mateusza. Tym razem nie mówi ona o budowaniu domu, jakim jest nasze życie na mądrości Prawie Mojżesza i Bożych przykazań, ale na budowaniu własnego życia na osobie Jezusa Chrystusa, cierpiącego i zmartwychwstałego. Idzie o budowania na „skale”, jaka jest Chrystus. Tylko budowanie na Chrystusie i z Chrystusem daje pewność, że „dom”, jakim jest nasze życie nie runie pod naporem przeciwności dziejowych. Jezus mówi: „Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale” (Mt 7,24).
Budować na Chrystusie i z Chrystusem znaczy budować na Kimś, kto z wysokości krzyża wyciąga swoje ramiona i powtarza: „Kocham cię, człowieku i dlatego oddaję moje życie za ciebie”. Budowanie na Chrystusie znaczy opieranie wszystkich swoich pragnień, tęsknot, marzeń, ambicji i planów na Jego woli. To powiedzenie sobie, swojej rodzinie, przyjaciołom i całemu światu, a nade wszystko samemu Chrystusowi: Panie, nie chcę w życiu robić nic przeciwko Tobie, bo tylko Ty wiesz, co jest najlepsze dla mnie. „Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6,68).
Budować na „skale”, to mieć świadomość, że w twoim życiu mogą pojawić się przeciwności. Chrystus mówi: „Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom…” (Mt 7,25). Te naturalne zjawiska są nie tylko obrazem różnorakich przeciwności ludzkiego losu, ale także wskazują na ich normalną przewidywalność. Chrystus nie obiecuje wcale, że na budowany dom nie spadnie ulewny deszcz. Nie obiecuje, że wzburzona fala ominie to, co dla nas najdroższe. Nie obiecuje, że gwałtowne wichry oszczędzą to, co budowaliśmy nieraz kosztem wielkich wyrzeczeń. Chrystus jest w pełni świadom tego wszystkiego, co może zburzyć trwałe szczęście człowieka.
Budować swoje życie na „skale” to znaczy budować mądrze. Budować swoje życie na „piasku” jest głupotą. Może i łatwiej jest postawić swoje życie na ruchomych piaskach własnej wizji świata, może łatwiej jest budować bez oparcia na mądrości Chrystusa, a czasem i wbrew Jego słowu, ale kto buduje w ten sposób, ten nie jest mądry, bo wmawia sobie i innym, że w jego życiu nie rozpęta się żadna burza a w jego „dom” nie uderzą żadne fale. Być mądrym, to zdawać sobie sprawę z tego, że trwałość domu zależy od jakości fundamentu (por. Benedykt XVI, Kazanie na Krakowskich Błoniach, dnia 27.05.2006 r.).
- MĄDROŚĆ ŚW. BENEDYKTA
Trzecia kwestia to mądrość św. Benedykta, który wzniósł swoje życie na skale Mądrości Chrystusa. Papież św. Grzegorz Wielki – w prologu do drugiej księgi Dialogów – tak o nim pisze: „Był mąż, z łaski Bożej i z imienia „Błogosławiony”, [tj. Benedictus], którego życie przepełniała świętość. Od dzieciństwa miał serce dojrzałe i wyrastające daleko ponad swój wiek, cnotami nie zaprzedał swojej duszy żadnej rozkoszy. A choć żyjąc jeszcze na ziemi mógł przez czas pewien swobodnie korzystać ze świata, wzgardził nim i jego kwiatami, jakby już wszystkie uwiędły”.
W ten sposób rozpoczynają się opowiadania Grzegorza Wielkiego o życiu i dziełach św. Benedykta, który na Chrystusie osadził nie tylko swoje życie, ale nauczył tej umiejętności swoich uczniów, wywierając tym samym zasadniczy wpływ na rozwój cywilizacji i kultury europejskiej. Żył on w niezwykle trudnej epoce, gdy na przełomie V i VI w. kontynentem europejskim wstrząsnął wielki kryzys wartości i instytucji, spowodowany upadkiem cesarstwa rzymskiego, najazdami ludów barbarzyńskich i upadkiem obyczajów. W tej dramatycznej sytuacji św. Benedykt stał się „świetlistą gwiazdę”, ukazując drogę wyjścia z „mrocznej nocy dziejów” (św. Jan Paweł II, Insegnamenti II/1, 1979, s.1158).
Benedykt urodził się ok. 480 roku po Chr. Zamożni rodzice posłali go do Rzymu, aby tam studiował sztuki wyzwolone, lecz on nie zatrzymał się długo w Wiecznym Mieście. Młodemu Benedyktowi nie podobał się styl życia jego towarzyszy studiów, żyjących w sposób rozwiązły. Nie chciał popełniać tych samych co oni błędów, pragnął bowiem podobać się tylko Bogu – soli Deo placere desiderans (Dialogi, Księga II, Prol. 1). „Odszedł zatem [z Rzymu] pełen wiedzy, choć bez wykształcenia, nieuczony, lecz wiedziony przez mądrość”.
Najpierw został eremitą w Subiaco i – żyjąc tam przez trzy lata w całkowitej samotności – dojrzewał duchowo. W jednej ze skalnych jaskiń Subiaco zmagał się z trzema podstawowymi pokusami, jakie czyhają na każdego człowieka. Z pokusą postawienia samego siebie w centrum; z pokusą zmysłowości i wreszcie z pokusą gniewu i zemsty. Był przekonany, że dopiero po przezwyciężeniu tych podstawowych pokus będzie mógł innym głosić Słowo Boże, które będzie przydatne w ich potrzebach. Dopiero gdy w pełni zapanował nad popędami własnego „ja”, osiągnął pokój duszy i dzięki temu mógł zaprowadzać pokój wokół siebie, przekonany o tym, że „należy ze spokojem znosić współżycie [także] z ludźmi złymi tam, gdzie nie brak również dobrych”.
Papież Grzegorz Wielki – opisując życie św. Benedykta zanurzone w modlitwie bez której nie ma doświadczenia Boga – zauważył, że duchowość Benedykta nie sprowadzała się do życia wewnętrznego, oderwanego od rzeczywistości. Pośród niepokojów i zamętu panującego w tamtej epoce, Święty żył pod okiem Boga i właśnie dlatego nigdy nie tracił z pola widzenia powinności życia codziennego oraz człowieka z jego konkretnymi potrzebami.
W przeciwieństwie do łatwej – i tak często dziś zachwalanej – egocentrycznej samorealizacji pierwszym i nieodwołalnym zadaniem każdego ucznia św. Benedykta będzie szczere poszukiwanie Boga na drodze wytyczonej przez pokornego i posłusznego Chrystusa, nad którego miłość nie można niczego przedkładać (4,21; 72,11). Służąc w ten sposób drugiemu człowiekowi, uczeń św. Benedykta stanie się gwarantem pokoju.
Święty określa swoją Regułę – „wyróżniającą się jasnością sądów i przejrzystością sformułowań” – jako „minimum wyznaczone tylko na początek” (73,8). W rzeczywistości jednak zawiera ona pożyteczne wskazówki nie tylko na początek i nie tylko dla mnichów, ale również dla wszystkich ludzi poszukujących przewodnika na drodze do Boga. Ze względu na swoje umiarkowanie, humanizm i trzeźwe rozróżnianie w życiu duchowym rzeczy istotnych od drugorzędnych, Reguła zachowała swoją moc rozjaśniającą mroki każdych czasów. „Świat ukazał się jego oczom w jednym promieniu, nie znaczy to wcale, że się skurczyły niebo i ziemia, lecz że rozszerzyła się dusza patrzącego”.
Dzieło tego świętego, a w szczególności jego Reguła, zrodziły prawdziwy i ożywczy ferment duchowy, który sięgając poza granice jego ojczyzny i jego czasów odmienił oblicze Europy i – po zburzeniu jedności politycznej stworzonej przez cesarstwo rzymskie – doprowadził do powstania nowej jedności duchowej kontynentu. Doprowadził do wspólnoty chrześcijańskiej wiary, która połączyła narody kontynentu europejskiego. Patron dnia dzisiejszego, zdobył tę „mądrość” dzięki której stworzył program, jakim Europa żyła ponad tysiąc lat, a którego brak zaczynamy dzisiaj bardzo dotkliwie odczuwać.
Niewątpliwie dla stworzenia nowej i trwałej jedności Europy potrzebne są dzisiaj narzędzia polityczne, ekonomiczne i prawne, ale potrzebna jest przede wszystkim odnowa duchowe i etyczna, sięgająca chrześcijańskich korzeni europejskiego kontynentu. W przeciwnym razie odbudowanie Europy będzie budowaniem „na piasku”. Bez życiodajnych soków mądrości Chrystusa człowiekowi wciąż grozi niebezpieczeństwo, że ulegnie starej pokusie zbawienia się własnymi siłami. Między innymi dlatego – zabiegając o prawdziwy postęp – potrzebujemy także dzisiaj szanować Regułę św. Benedykta, upatrując w niej światła na drogach naszego życia. Niech ten wielki Święty pozostanie dla nas prawdziwym mistrzem, w którego szkole możemy się nauczyć prawdziwego humanizmu (por. Benedykt XVI, Audiencja generalna, 9.04.2008).
- MĄDROŚĆ LUBIŃSKICH BENEDYKTYNÓW
Wreszcie ostatnia, czwarta kwestia to mądrość lubińskich benedyktynów czerpana przez wieki z Mądrości Chrystusa i swojego Założyciela, świętego Benedykta.
Najpierw wypada nam zauważyć, że Polska od ponad tysiąca już lat cieszy się tym duchowym światłem Mądrości Chrystusa, przyniesionej nam przez uczniów św. Benedykta, którzy dotarli do naszej ojczyzny już w X wieku. Oni pierwsi przybyli – wraz z czeską księżniczką Dobrawą – aby tworzyć podstawy państwa i Kościoła. Za panowania Chrobrego funkcjonowały już pierwsze klasztory benedyktynów w Poznaniu, Międzyrzeczu, Łęczycy, nie wykluczona jest też ich obecność w Krakowie, być może jeszcze wcześniejszą metrykę posiada opactwo we Wrocławiu. Benedyktynem był prawdopodobnie Jordan, pierwszy biskup na polskich terenach. Benedyktynem był święty Wojciech, Pięciu Polskich Braci Męczenników, św. Andrzej Świerad.
Druga fala benedyktynów napłynęła do Polski – za czasów Kazimierza Odnowiciela po 1039 roku. Do ich przybycia przysłużyła się wielce królowa Rycheza, matka Kazimierza Odnowiciela. Z czasem przyczynili się oni do rozwoju rolnictwa, ogrodnictwa, rzemiosła artystycznego. We wczesnym średniowieczu stanowili elitę umysłową Europy Zachodniej. W prowadzonych przez siebie szkołach, bibliotekach i skryptoriach klasztornych ocalili wiele z dorobku starożytności. Odegrali wielką rolę w dziejach architektury i muzyki i szpitalnictwa.
Po śmierci Odnowiciela reorganizację Kościoła kontynuował energicznie jego syn, król Bolesław II Śmiały. On to odbudował Gniezno, wskrzesił metropolię i utworzył nowe biskupstwa. Zabiegał o wzmocnienie każdego biskupstwa opactwem benedyktyńskim. Nieopodal Gniezna pojawiło się więc opactwo mogileńskie, opodal Poznania — lubińskie, a obok Krakowa — tynieckie. Ponadto nad brzegami Wisły stanęły opactwa w Sieciechowie i Płocku.
Do samego Lubinia zaś benedyktyni zostali sprowadzenie z opactwa pw. św. Jakuba w Liége (łac. Leodium) ok. 1070 roku. Mieli oni wspierać władców nowopowstającego państwa w trudnym procesie organizacji jego struktur. Zakonnicy – znający łacinę w mowie i piśmie – byli niezbędni przy tworzeniu książęcych kancelarii. Zakładane opactwa były nie tylko miejscem wsparcia władzy państwowej, ale przede wszystkim centrami życia kulturowego i duchowego, gdyż w tej części Wielkopolski chrześcijaństwo było jeszcze słabo zakorzenione.
Wtedy to rozpoczęto w Lubiniu budowę wielkiej, trójnawowej, romańskiej świątyni (o szerokości 34 m i długości ponad 50 m), która w swoich założeniach miała być największym XI-wiecznym kościołem na ziemiach polskich. Prawdopodobnie z powodu wygnania z kraju Bolesława II Śmiałego w 1079 roku oraz najazdu Pomorzan na te ziemie za panowania księcia Władysława I Hermana jej budowa nie została ukończona a opactwo pod koniec XI wieku spłonęło.
Opactwo lubińskie odnowił Bolesław Krzywousty w pierwszej połowie XII wieku (1137-1138). Tym razem dobroczyńcą zakonu był Skarbimir z rodu Awdańców. Prawdopodobnie sprowadził on ponownie do Lubinia benedyktynów z Leodium. Tym razem jednak zabudowania klasztorne miały już charakter obronny i były jednym z najwcześniejszych przykładów twierdzy kamiennej na ziemiach polskich. Przy wykorzystaniu wcześniejszego materiału wybudowano wówczas nowy, znacznie mniejszy, jednonawowy kościół romański (o wymiarach ok. 17 x 30 m), który został konsekrowany w 1145 roku.
Przy kościele powstał klasztor, gdzie przewidziano miejsce na skryptorium i bibliotekę. Mnisi lubińscy pisali tam Roczniki, zapisując ważne wydarzenia oraz Księgę Zmarłych, za których należało się modlić i Księgę Bracką, gdzie wpisywano dobrodziejów klasztoru. Annales Lubinenses, czyli Roczniki lubińskie – opisujące wydarzenia z lat 1142-1274 – wspominały, iż klasztor ten liczył wówczas 8 kapłanów, 3 diakonów, 9 subdiakonów i 12 braci-konwersów, razem 34 osoby. Być może w lubińskim scriptorium pracował Gall Anonim, który przybył na dwór Bolesława Krzywoustego, aby spisać pierwszą polską kronikę czyli Cronicae et gesta ducum sive principum Polonorum. Warto też wspomnieć o benedyktynie Macieju z Lubinia, który – będąc notariuszem księcia wielkopolskiego Bolesława Pobożnego – w własnoręcznie sporządzonym dokumencie z dnia 15 czerwca 1257 roku po raz pierwszy użył nazwy Polonia Maior, czyli „Starsza Polska”.
W drugiej połowie XII wieku opactwo spełniało funkcję klasztoru „domowego” dla wielkopolskiej linii Piastów, gdzie nierzadko książęta spędzali święta. Opaci lubińscy sprawowali posługę kapelanów rodziny książęcej a mnisi otaczali modlitwą także rodzinę książąt śląskich; Henryka I Brodatego i jego małżonkę świętą Jadwigę. Cały czas klasztor związany był mocno zarówno z dynastią Piastów, jak i z rodem Awdańców, stając się też miejscem ich pochówku. W Lubiniu zostali pochowani: Bolesław Mieszkowic, Władysław III Laskonogi oraz prawdopodobnie wnuk Mieszka III Starego, Władysław Odonic.
Podczas swoich dziejów klasztor był wielokrotnie łupiony i niszczony, bo „ludzi złych zawsze razi życie szlachetne”. Według ustnych przekazów w 1241 roku Lubiń zniszczyli Tatarzy. W roku 1383 z kolei klasztor padł ofiarą walk między Nałęczami a Grzymalitami. W 1627 roku został ograbiony przez jedną band, która dotarła tutaj ze Śląska podczas wojny trzydziestoletniej. W czasie potopu szwedzkiego opactwo zostało znów spustoszone przez Szwedów.
Od początku swego istnienia benedyktyni czynnie włączali się w życie okolicy. W XVI wieku znani byli z działalności oświatowej. Oprócz szkoły średniej w samym klasztorze, prowadzili też parafialne szkoły elementarne (w Jeżowie, Chojnacie, Gostyniu Starym i Kiszewie), oraz w siedmiu parafiach, nad którymi sprawowali prawo patronatu (tj. w Lubiniu, Dalewie, Siemowie, Krzywiniu, Górce Duchownej, Wonieściu i Święciechowie). Opat Kiszewski założył w opactwie szkołę dla uzdolnionych muzycznie chłopców: „którym na czele postawił Francuza – Piotra Lamberta, którego sprowadził z Italii. Udział opatów lubińskich na polu oświaty polegał też na dbaniu o dobry poziom wykształcenia zakonników (por. Jacek Urban, Zeszyty Lubińskie. Numer Specjalny, Lubiń 1997). Tutejsi benedyktyni utrzymywali też szpitale w Lubiniu, Gostyniu i Krzywiniu.
Po II rozbiorze Polski w 1793 roku – gdy Lubiń znalazł się w granicach Prus – władze pruskie stopniowo ograniczały samodzielność klasztoru, domagając się np. zgody władz na przyjmowanie zakonników do nowicjatu. Ostateczna kasata nastąpiła w roku 1836. Rok wcześniej władze pruskie przejęły majątek, bibliotekę klasztorną, archiwum i pieczęcie klasztoru. Kościół klasztorny stał się kościołem parafialnym, administrowanym przez księży diecezjalnych.
Benedyktyni wrócili do Lubinia dopiero w 1923 roku. Pierwszym przeorem został wówczas Czech, Linus Prochaska.
W czasie II wojny światowej w zabudowaniach klasztornych umieszczono obóz przejściowy dla księży zakonnych i diecezjalnych z Wielkopolski. Stu pięćdziesięciu z nich wywieziono do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie duża część z nich zginęła. W latach 1941-1944 istniał tutaj dom starców dla Polaków, a od 1944 roku – ośrodek szkoleniowy dla Hitlerjugend. Benedyktyni powrócili do Lubinia po wyzwoleniu – dnia 24 stycznia 1945.
A dzisiaj Opatrzność pozwala nam obchodzić 950-lecie fundacji benedyktynów w Lubiniu. Mądrość kolejnych pokoleń benedyktyńskich, które żyły i umierały w tym opactwie polega na tym, że wszystkie one – w mniejszym lub większym stopniu – nauczyły się budowania swego życia „na skale”, zapewniając tym samym trwałość dziełu świętego Benedykta.
ZAKOŃCZENIE
Gdy upadało rzymskie imperium, wspólnota Kościoła przetrwała i rozkwitła dzięki Regule świętego Benedykta, która uratowała łacińską kulturę w klasztornych enklawach, które swoją siecią oplotły Europę. Klasztory zastąpiły biblioteki, szkoły, wyręczając po części dawne rzymskie państwo w jego obowiązkach.
Niech także w naszych czasach Reguła świętego Benedykta stanie się lekarstwem dla zagrożonej europejskiej kultury. Niech uczy nas życia w szlachetnym rytmie wyznaczonym przez naprzemienną modlitwę i pracę. Tak więc:
„Najświętszej Trójcy niech będzie podzięka
Za Benedykta i jego naukę;
Niech Europa swą jedność odnajdzie
Przez wiarę w Boga”. Amen.