Dzisiejszą uroczystość odpustową św. Leonarda z Limoges obchodzimy w XXXII niedzielę zwykłą. Kościół dziś daje nam fragment Ewangelii Łk z rozdziału 20.
Ponieważ nic w życiu chrześcijańskim nie dzieje się przypadkiem spróbujmy usłyszeć co, być może Pan chce nam dziś powiedzieć.
Temat zmartwychwstania i życia wiecznego niestety nie występują w naszych codziennych rozmach i dyskusjach.
Pozostają jednak ukryte głęboko w świadomości każdego wierzącego. Wydobywamy je jako źródła mocy i nadziei w momentach trudnych, w chwilach doświadczenia niesprawiedliwości czy opuszczenia, bolesnych rozczarowań, chorób czy odejścia najbliższych.
Człowiekowi trudno zgodzić się i przyjąć fakt, że życie po prostu się kończy. Od niepamiętnych czasów usiłuje je jakoś zachować lub przedłużyć.
W Izraelu, istniało prawo lewiratu (Pwt 25, 55) mające każdemu mężczyźnie zagwarantować potomstwo. Dzięki niemu ojcowie mieli możliwość oglądania przyszłości i obecnego Mesjasza przynajmniej oczyma synów. Sprawa dotyczyła także tych, którzy nie oczekiwali niczego innego od życia, jak tylko zachowania spadku.
Na to prawo dziś dyskutanci Jezusa powołują się w rozmowie o życiu przyszłym i Zmartwychwstaniu.
W odpowiedzi Jezus wskazuje, że świat jest podzielony na dwie epoki/wieki/eony: teraźniejszy i przyszły.
Pierwszy jest pod znakiem brania - zdobywania i umierania, drugi jest pod znakiem dawania - odpuszczania i życia.
W tym czasie ludzie próbują zapewnić sobie życie poprzez posiadanie: żony, potomstwa, ale też majątku.
W czasie który ma nadejść nie ma już potrzeby żenić się i nie można już umrzeć.
Życie świętych takich jak św. Leonard, dokonuje się jakby na granicy tych dwóch światów i eonów.
Św. Leonarda mimo tego, że miał wszelkie możliwości, aby wykorzystać swoją pozycję na dworze królewskim i znajomości do zrobienia kariery i życia w splendorze, wybrał ciche i skromne życie pustelnika w lesie. Zrezygnował z urządzenia sobie dobrze życia w wymiarze doczesnym. Zrezygnował z posiadania rodziny i potomstwa, ale nigdy nie pozostał zamknięty i wrogi w stosunku do niego.
Gdy król franków Chlodwik poprosił Leonarda o modlitwę za swoją małżonkę, gdyż ta miał ciężki i zagrażający jej życiu poród. Leonard nie mówił, że nie może, że jest niegodny itd. powierzał ją Bogu. Bóg go wysłuchał, a król podarował mu w podzięce cały las. Co zrobił Leonard? Od razu postawił tam kaplicę poświęconą NMP. Oddał, nie zatrzymując niczego dla siebie.
On pokazuje na czym polega życie. Daje świadectwo o życiu bez końca w Zmartwychwstałym. Jak można to osiągnąć?
Życie św. Leonarda pokazuje, że osiągnąć to można jedynie trwając przed nieskończonością Boga. Zwracać się do Niego. Uświadamiać sobie nieustannie, że wszystko co mam i czym jestem pochodzi od Niego.
Bóg nie jest Bogiem umarłych, ale żywych.
Św. Leonard był orędownikiem ludzi wykluczonych; więźniów, wstawiał się za nimi i wspomagał ich. Tu też jest szaleńcza hojność, bo wobec uwięzionych najłatwiej jest powołując się na ludzką sprawiedliwość powiedzieć: mają to na co zasłużyli - odwrócić się na pięcie i pójść swoją drogą.
Nie wiemy jak dużo nam jeszcze tego życia zostało. Więc albo możemy tą naszą niepewność potraktować jako zachętę do wyzyskania życia do końca troszcząc się o siebie i o to co mamy.
Albo popatrzeć dziś na życie Leonarda w kontekście usłyszanej Ewangelii i mądrze stwierdzić, że nie na tym polega szczęście.
Życie polega na oddaniu, a tam gdzie mniej mnie, mniej też cierpienia.
o. Maksymilian Nawara OSB